Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28
|
29
|
30
|
31
|
01 |
02 |
03 |
04 |
Archiwum sierpień 2005
Zmieniłam "musisz" na "spróbuj", a efekt ten sam. Ja po prostu nie chce juz,
niczego "musieć" ( wiem to mało poprawna forma ), ani "próbować". Teraz to ja
potrzebuje czyjejś wiary i przekonania, że to wyjdzie, że sie uda... Ze mną
całe życie było tak, że każdy czegos odemnie wymagal... a to zrozumienia,
wybaczenia, dostosowania sie do czegos i wszystko było ok do momentu kiedy ja
zaczynałam czegos wymagac.. i wtedy pojawiały sie problemy, zgrzyty itp. sytuacje.
Może dlatego na samo słowo "musisz" albo "spróbuj" zaczynam sie jezyc i reakcja
jest negatywna .. nie wiem .. może tu jest przyczyna.
Dzis jeden z wielu
sms od N "że teraz musisz ją znajdowac dla mnie" - dla wyjasnienia mam znaleźć
w sobie siłe do wytrwania... Tylko jest mały problem że ją tą siłe znajduje w
sobie od prawie 5 lat. i też mam to robić. Mam znaleźć w sobie siłe do tego
by wytrzymac, zrozumiec a teraz mam znaleźć ta siłe jeszcze dla kogos. Nie wiem czy mnie
na to stac.. chyba nie. Nie stac mnie by po raz kolejny tłumaczyc sobie czyjs brak czasu,
kilkuminutowe spotkania bo na dłuzsze brak czasu... Przeciez każdy z nas
ma swoje granice wytrzymałości, a ja jestem blisko, niebezpiecznie blisko by je
przekroczyc... Zastanawia mnie jedno dlaczego to ja ciągle musze coś ..
Dlaczego to odemnie sie wymaga wielu rzeczy.. Tego ze coś musze już nie
przyjmuje ... nie stac mnie na to.Nie na tym etapie swojego zycia.
Dlatego wiec jutro ide sobie kupic Misia on nie bedzie wymagał odemnie niczego -
przynajmniej on.
Gwoli wyjasnienia utwór poświecony był osobie Jana Pawła II. A dokładniej były to
fragmenty ( filmowe ) z pielgrzymek do Polski oraz wypowiedzi a do tego piekny
podkład muzyczny. Warto było posłuchać naprawde.Łzy same napływały do oczu, ogromne wzruszenie, nie tylko moje
ale takze ludzi wokół mnie.
Z małym poślizgiem czasowymz ale jestem. Wczoraj juz nie dałam rady.. jak wrociłam po tych wszystkich przezyciach, emocjach
byłam tak zmeczona, ze odpadłam. Nawet chyba rozczarowałam KOGOŚ bo liczył na spotkanie ze mna a ja byłam w stanie dac mu
jedynie kilka minut.. Co prawda zarzeka sie, ze cieszy sie z tych kilki minut ale mam wrazenie, że w głebi duszy poczuł
sie rozczarowany, bo liczył na wiecej...
Co do koncertu i całego pobytu to było nieźle, powiedziałabym nawet że super.
Zaczeło sie już w miasteczku namiotowym .. Każdy kto tam był i próbował rozbić namiot
to wie jakie to było dośc ekstremalne przezycie ;-D, szpilki powbijane do połowy swojej długości,
namioty porozbijane tak jakby je ktoś z przypadku porozstawiał.. dośc zabawny widok.
Koncert dla mnie osobiście ( zaznaczam to ), był naprawde duzym przezyciem... "Mury" Kaczmarskiego - ich wykonanie powaliło
na kolana, i naprawde sporym przezyciem było słyszeć jak 100 000 ludzi śpiewa wraz z chórem... coś
naprawde wspaniałego. Drugim wzruszeniem jakie przezyłam był utwór poświecony
osobie Jana Pawła II, bardzo piekny, w pełni oddający jego oddanie dla świata.
Pomijam fakt rewelacynego pokazu ( bardziej pokazów ) sztucznych ogni no i sama
muzyka tez mistrzostwo. Mówiłam to wiele razy ale powtórze jeszcze raz - tam trzeba było byc. Tyle mojego zdania.
I tak a propo misia, to chyba pojde i rzeczywiście sobie kupie.. bo ten po którego miałam wyjśc na dworzec nie dojechał do mnie :-(
( ja byłam, ale jego nie ) zgubił sie gdzies po drodze.Szkoda.
Wreszcie "dopadłam" jakąś kawiarenke internetową .. Wiec szybciutko donoszę, iż
koncert był rewelacyjny ... mnie osobiście bardzo sie podobał.. troche niedociągniec organizacyjnych ale generalnie było naprawde ok.
Wiecej jak wróce do domku, a dzis wracam.pap