Z małym poślizgiem czasowymz ale jestem. Wczoraj juz nie dałam rady.. jak wrociłam po tych wszystkich przezyciach, emocjach
byłam tak zmeczona, ze odpadłam. Nawet chyba rozczarowałam KOGOŚ bo liczył na spotkanie ze mna a ja byłam w stanie dac mu
jedynie kilka minut.. Co prawda zarzeka sie, ze cieszy sie z tych kilki minut ale mam wrazenie, że w głebi duszy poczuł
sie rozczarowany, bo liczył na wiecej...
Co do koncertu i całego pobytu to było nieźle, powiedziałabym nawet że super.
Zaczeło sie już w miasteczku namiotowym .. Każdy kto tam był i próbował rozbić namiot
to wie jakie to było dośc ekstremalne przezycie ;-D, szpilki powbijane do połowy swojej długości,
namioty porozbijane tak jakby je ktoś z przypadku porozstawiał.. dośc zabawny widok.
Koncert dla mnie osobiście ( zaznaczam to ), był naprawde duzym przezyciem... "Mury" Kaczmarskiego - ich wykonanie powaliło
na kolana, i naprawde sporym przezyciem było słyszeć jak 100 000 ludzi śpiewa wraz z chórem... coś
naprawde wspaniałego. Drugim wzruszeniem jakie przezyłam był utwór poświecony
osobie Jana Pawła II, bardzo piekny, w pełni oddający jego oddanie dla świata.
Pomijam fakt rewelacynego pokazu ( bardziej pokazów ) sztucznych ogni no i sama
muzyka tez mistrzostwo. Mówiłam to wiele razy ale powtórze jeszcze raz - tam trzeba było byc. Tyle mojego zdania.
I tak a propo misia, to chyba pojde i rzeczywiście sobie kupie.. bo ten po którego miałam wyjśc na dworzec nie dojechał do mnie :-(
( ja byłam, ale jego nie ) zgubił sie gdzies po drodze.Szkoda.
Może troszeczkę rozczarowany ... ale podeszłem do tego ze zrozumieniem..... ;-)
Kocham Cię.
Dodaj komentarz