Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11
|
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
Archiwum 11 października 2005
chyba poplątałam sie troszkę w tym moim życiu ... zgubiłam sie. Nie wiem juz
co ma sens a co go nie ma, na czym mi zalezy a na czym juz nie,
co mam robic a czego nie... kompletny chaos. Chyba cała sytuacja mocno mnie
przerosła... Jestem w "patowej" sytuacji ( chyba tak to sie nazywa ). W którą
stronę sie nie ruszę, czego nie zrobię to źle, nic nie wychodzi.
Niby mam pracę ( wiem powinnam sie cieszyć ) ale co z tego.. kiedy swoją
niby pensje dostaje w pięciu albo w nawet sześciu cześciach. Przestałam chodzić
po sklepach bo tylko sie wkurzam, że na nic mnie nie stać - kupuję tylko to co mi
niezbędne do zycia - tak sie chyba nie da, czuje w sobie ogromną
flustrację, żal, wściekłość na to wszystko. Staram sie znaleźć coś innego
ale w tej materii też jest bardzo cieżko.. co powoduje że mam jeszcze gorsze
samopoczucie... A do tego zafundowałam jeszcze sobie studia - Rewelacja
- zastanawiam sie czy z nich nie zrezygnować, bo chyba nie dam rady choć z
drugiej strony żal mi tego co osiągnęłam do tej pory, rzucić to tak, zostawic ???
Sypiam po 3-4 h na dobe co tez zaczyna dawać swoje efekty,
ale co poradze , że wiecej nie mogę. Może wizyta u lekarza,
może jakieś proszki na sen ???? Przeciez w takim stanie długo nie pociągne...
bedzie albo ja albo ta rzeczywistość
w której przyszło mi żyć ...