Prawie miniony weekend, smiało mogę zaliczyć, do tych dni nieudanych. Kompletnie
nic sie nie kleiło, wszystko było na "nie". Jak by sie cały świat wobec mnie
sprzysiągł nawet pogoda. Od samego rana jak tylko oprzytomniałam słyszałam szum deszczu
za oknem a jak otworzyłam oczy to zobaczyłam ścianę deszczu. Rozumiem, że woda
wszelkiemu stworzeniu na tej planecie jest potrzebna, ale żeby w takiej ilości -
to chyba lekka przesada. A na sam wieczór dobiła mnie dyskwalifikacja Roberta Kubicy.
A tak, dobrze szło .... Szkoda :-(
Dodaj komentarz